czwartek, 2 sierpnia 2018

Tysiąc pocałunków. Tillie Cole.

Cześć kochani. Ciągle obiecuję poprawę i nic z tego nie wychodzi. Tym razem nie będę nic obiecywać, po prostu postaram się jak mogę. 

Tytuł: Tysiąc pocałunków
Autor: Tillie Cole 
Oryginalny tytuł: A Thousand Boy Kisses 
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 440
Gatunek: New Adult


Książka opowiada historię Rune'a i Poppy, którzy poznają się jako kilkuletnie dzieci i od tamtego momentu są właściwie nierozłączni. Aż pewnego dnia Rune dowiaduje się, że całą rodziną muszą się przeprowadzić. Od tego momentu w jego życiu narasta złość, ból i nienawiść. Szalę goryczy przelewa urwanie wszelkiego kontaktu z Poppy.
Gdy po kilku latach znów się spotykają, oboje nie są już tymi samymi ludźmi. 

Po Tysiąc pocałunków chciałam sięgnąć już dawno temu, ale jakoś ciągle nie wychodziło. Teraz wpadła w moje ręce właściwie przypadkowo. Z jednej strony żałuję, że tak późno, z drugiej cieszę się, że czekałam na tę historię. 

 Już od samego początku ta historia wzruszyła mnie do łez. A wszystko przez moment, w którym mała Poppy dostaje od umierającej babci słoik na pocałunki. Zresztą, co Was będę kłamać. Ryczałam przez ponad pół książki. Tak mnie emocjonalnie rozwaliła. To, co spotyka tych dwoje, po tym jak w końcu znów są razem, to naprawdę niesprawiedliwe. I to, jak cudownie i słodko Rune zachowuje się w stosunku do Poppy... Mimo że, dla innych nadal jest oschły... 

Do gustu przypadło mi bardzo przedstawienie przemian zachodzących w Runie. Na początku został pokazany jako grzeczny, spokojny dzieciak. Potem, pod wpływem jednej właściwie sprawy stał się swoim kompletnym przeciwieństwem. Droga od tej negatywnej strony do choćby trochę przyjemniejszej już tak łatwa nie jest. Obserwujemy jak dzięki jednej dziewczynie chłopak zaczyna powoli wychodzić ze swej skorupy. Zaczyna dostrzegać, że jego zachowanie, zamknięcie w sobie rani nie tylko jego. 

Poppy natomiast przedstawiona jest jako bardzo pozytywna osoba, pomimo tego wszystkiego, co ją spotkało, i co jeszcze na nią czeka. 


Tillie Cole ma styl, który świetnie pasuje do tej książki. Jednocześnie lekki, który bardzo przyjemnie się czyta, ale również pasujący do tych trudnych fragmentów. Swoją drogą nie brakuje ich w Tysiącu pocałunków. Właściwie większość książki to walka z trudnymi i bolesnym sprawami, choć nierzadko pokazana między wierszami. Wyzierająca spod powierzchownie pozytywnych rzeczy. To pokazanie, że można wyciągać od życia cudowne chwile mimo ogromnych przeciwności. 

Każdemu, kto lubi poruszające książki z bohaterami, których nie można nie polubić powinna przypaść do gustu. Także jeśli jeszcze nie czytaliście to gorąco polecam. Tylko uzbrójcie się w mnóstwo chusteczek. Żeby nie było, że nie ostrzegałam. 

Marta 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu